sobota, 18 maja 2013

5.Stay with me

                                                           ~Nicole~
  Chłopak rozłożył się wygodnie na kanapie w oczekiwaniu na moją reakcję. Cała ta sytuacja pobudzała we mnie dwa różne podejścia. Pierwsze drgało z przerażenia krzycząc w głębi. Drugie zaś co rusz wybuchało gromkim śmiechem mówiąc: ''Wierzysz w takie bajki?''. Zacisnęłam powieki rozmyślając nad całą sytuacją. Powinnam trzymać się przyziemnych spraw, a nie bujać w obłokach myśląc o wampirach.
-Ja..- zaczęłam szeptem zrywając Niall'a na równe nogi.- uśmiałam się.- posłałam mu ciepły uśmiech. Nie wierzę w takie rzeczy, koniec. Natychmiast spoważniał i odwrócił się. Rzucił ciche ''Jeszcze się dowiesz'' na wychodne i w mgnieniu oka zniknął, a mnie ogarnęło dziwne uczucie. Niby pustka, ból po straceniu bliskiej osoby. Ba! Coś gdyby na moich oczach zamordowano całą rodzinę wraz z przyjaciółmi.
 Ułożyłam głowę wygodnie na miękkiej poduszce. Dosyć szybko odpłynęłam w krainę Morfeusza. Mroczną, przepełnioną bólem krainę. Wszystko było tak cholernie realistyczne. Całe miasta w bezlitosnych płomieniach ognia, strumienie krwi oraz ON. I to powtarzające się 'uwierz..' 
                                                           ~~~
 -Jesteś tego pewna?- Michelle pchnęła mnie w ramie. Ta niebieskooka brunetka zwana ''dobrą wróżką'' była niewątpliwie moją najlepszą przyjaciółką. Potrafi wyciągnąć nawet z największej depresji, jak ona to robi? Nieraz już mi pomogła. Na pierwszy rzut oka wydaję się być normalna, ale tak naprawdę jestem strasznie roztrzęsiona. Zazwyczaj powoduje to u mnie działanie pod presją, czyli tak zwane przeze mnie ''Rób to, co pierwsze wpadnie Ci do głowy''. -Nicole, ziemia do Nicole!- po raz kolejny szturchnęła mnie powodując nagłe wybicie z marzycielskiego rytmu. - Nie jestem pewna czy to dobry pomysł, pomyśl: Spędzisz cały wieczór w ciemnym lesie z Lou, nie przeraża cię to?- pochyliła głowę wymawiając ostatnie słowa. W gruncie rzeczy cała drżałam. Niewątpliwie spowodowane to było wydarzeniami z poprzedniej nocy. Nie powiem, przeraża mnie to, ale się nie poddam.
-Nie, ani trochę.- skłamałam. Najwyraźniej dało się to wyczuć bo Mich tylko skinęła głową i odeszła w milczeniu. Czego się nie robi dla zakładów.. Louis jest moim dobrym przyjacielem z dzieciństwa. Zawsze wspieramy się, choć czasem szatynowi do głowy wpadają dziwne pomysły. Tym razem było to, to, że mamy mamy spędzić całą noc w środku lasu. Zachowujemy się bardzo dorośle... Prawda? 
 -Więc.. idziemy?- szatyn przerwał ciszę, a ja posłałam mu ciepły uśmiech. 
 Wsiedliśmy do auta, po czym ruszyliśmy z piskiem opon. W głośnikach rozbrzmiewała piosenka Guns N' Roses-Don's Cry. Lou zawsze wolał te mocniejsze brzmienia, aczkolwiek z pewnym zastopowaniem. Chłopak przejechał ręką po kierownicy w celu skręcenia. Zaparkowaliśmy na jednej z polnych dróg i wyszliśmy z pojazdu.
-Gotowa?- uśmiechnął się. Jak nigdy..Chłopie, jak nigdy.. - wyszeptałam. Cały czas przed oczyma miałam widok Niall'a, czułam się niezręcznie. Do tego jeszcze wrażenie, że ktoś nas obserwuje, a bardziej mnie. 
 Dookoła zapadał zmrok. Cienie drzew coraz bardziej się wydłużały tworząc ''ciemny'' klimat. Podążyłam wzrokiem w celu znalezienia Louis'ego. Szedł tuż za mną ze swoim uśmieszkiem na twarzy. Jego niebieskie tęczówki patrzyły się prosto przed siebie, a wiatr lekko mierzwił włosy. Wyglądał bardzo ładnie, nie powiem.
 Z każdym krokiem dziwne uczucie wzbierało na sile. Pocieszałam się faktem, iż to tylko moja wyobraźnia figluje dopóki nie poczułam czyjejś zimnej ręki na ramieniu. Jak oparzona odskoczyłam w bok obracając się. Nie był to Lou, nie było go nigdzie.. Przede mną stał wysoki, umięśniony chłopak. O ile mój wzrok nie zawodził zielonooki brunet. Zaśmiał się szyderczo widząc w moich już ciemnych oczach przerażenie. Serce poczęło walić jak młot kiedy u  ów człowieka tęczówki zaświeciły na czerwono. Błąd. To nie jest człowiek.
''Gdzie Lou..?'' - ogarnęło mnie przerażenie. Zielonooki nieznacznie zbliżył się do mojej osoby.
-Nie zaboli..obiecuję.- zaśmiał się. Poczułam jego zimny oddech na szyi. Wiedziałam, że odpychanie się było nadaremne. Jego ostre kły przyległy do mojej skóry. Nie wbiły się na dobre. Znienacka pojawił się ON, Niall. Odepchnął bruneta uderzając go przy tym w twarz. Nie szczędził siły na bicie chłopaka, który wydawał się uparty i niepokonalny. A jednak. Leżał na ziemi niby to wyjąc z bólu. Niall ostatni raz kopnął go i pozwolił mu  uciec.
 Odwrócił się. Jego oczy były inne. Nie świeciły niczym bezchmurne niebo w słoneczny dzień. Były czerwone jak krew. Jakie uczucie mnie ogarniało? Nie tylko panika czy strach ale i wstyd. Wydawać się mogło, że zupełnie odtrąciłam Niall'a a on mimo tego przybył by mnie ratować.
-Przepraszam. - po moim policzku spłynęła słona łza. Blondyn przytulił mnie jednocześnie głaskając po plecach w geście uspakajającym.
-Cholera.-odskoczył zasłaniając sobie nos. ''Lou..'' - przemknęło mi przez głowę.
 Szatyn leżał na ziemi z rozciętą rękę. Krew lała się ciurkiem co na pewno było przyczyną reakcji Niall'a. Rozejrzałam się, niebieskookiego już nie było. Po co ja się na to wszystko godziłam? Sama z rannym i poobijanym Louis'm w środku lasu. Nic tylko zacząć płakać. 
 Mimo tego starałam się być silna, nie poddam się. Klęknęłam przy obolałym Lou. Jęczał pod nosem i skomlał.
-Boli..Co to było?- Otworzył oczy, które traciły blask. Nie wiedziałam co odpowiedzieć, sama byłam zbyt oszołomiona. Zaczęłam go uspokajać. Natłok myśli tworzył jedną wielką przeplatankę. Brakowało mi sił.
-Nicole.. biegnij do auta, uciekaj.- próbował wstać. Nie, nie zostawię go. Nie teraz. Miałam nadzieję, że to kolejny koszmar. Niestety, strach narastał na równi z bezsilnością. Nie wytrzymałam. Zamknęłam powieki  i opadłam na ziemię. Zemdlałam.
 Obudziło mnie głośne pikanie budzika. Usłyszałam wiązankę przekleństw, która wydobyła się z ust znanej mi osoby i trzask rozbitego przedmiotu. Ospale otworzyłam oczy po czym rozejrzałam się po dość obszernym pokoju.
 Ściany pokrywała brązowa farba, gdyby nie duże okno w pokoju panowałby półmrok. Liczne obrazy nadawały ciekawego klimatu temu miejscu. Nie było tu dużo mebli. Jedynie łóżko na, którym się znajdowałam, półka oraz beżowa szafka na książki. Jasny dywan znajdował się tuż przy wejściu. Nawet ładnie..
-Dzień dobry- z namysłu wyrwał mnie dość zachrypnięty głos Niall'a. To zapewne u niego byłam w domu. - Spokojnie.. Louis'emu nic nie jest poza złamaną nogą i siniakami, wyjdzie z tego.- przejechał dłonią po moim policzku. Nie byłam w stanie nic powiedzieć. Jedynie skinęłam głową na pytanie czy jestem głodna. Zbyt dużo myśli..
~*~
I jest! Jak się podoba? Długo nie było więc pomyślałam, że dodam :D Ostatnio jedna z czytelniczek napisała, że rozdziały są krótkie i przydałyby się dłuższe. Postanowiłam więc wcielić tą propozycję w życie. Może ten nie jest długi, ale od następnego zacznę :D + Pojawiła się podstrona ''Prośby, Uwagi, Zażalenia''. Jeśli macie jakąś prośbę, pomysł bądź uwagę piszcie je tam :D 

3 komentarze:

  1. kocham kocham kocham! :)
    nie wiedziałam, że aż tak wciągnę się w ten blog! poważnie! jest fantastyczny :)) oby tak dalej :)
    - - - - - - - - - - -
    http://truefriendshipandmaybelove.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  2. kocham , kocham ! ♥ normalnie masz fantazje :) hehehheeee kocham tego bloga ! :D czekam na nn

    OdpowiedzUsuń
  3. trochę ciężko to ogarnąć , ale jest super :)

    OdpowiedzUsuń